Strony

poniedziałek, 22 czerwca 2015

#OWF 2015 - dzień trzeci

Tak, postanowiłam reaktywować bloga. Obiecałam samej sobie, że w raz z ukończeniem szkoły wezmę się za wszystkie rzeczy, za które chciałam zabrać się podczas tych ostatnich trzech lat. Czasu było wtedy mało i często brakowało go nawet na obowiązki. Wyjątek stanowiło słodkie lenistwo, na które chodź by chwile umiałam znaleźć zawsze i niemalże wszędzie. Dlatego przyjemności i małe zachcianki przełożyłam na to długo wyczekiwane "potem", które właśnie nadeszło. Nie będę zbytnio przedłużać wstępu abstrahującego od tematu. Po prostu jestem tu znów. Dla samej siebie.
Niedawno, 14 czerwca, przybyłam na chwilę do stolicy. Tak, ponad tydzień temu, a mi nadal ciężko uwierzyć, że tak cudowny dzień istniał w mym życiu. Powód był nie byle jaki. W tym samym czasie na jeden wieczór w Warszawie zagościło także trzech utalentowanych mężczyzn, tworzących zespół o nazwie Muse. Zespół, przez który muzyka stała się dla mnie jedną z najważniejszych części życia. Twórcy melodii, które często siedziały w mej głowie i dawały ogrom inspiracji. Już po pierwszym koncercie, czyli 21 sierpnia 2010 roku w Krakowie, obiecałam sobie, że nie przegapię ani jednego ich powrotu do Polski. Także na wieść o tym, że są oni headlinerem kolejnego Orange Warsaw Festival nie było żadnych wątpliwości, że się na nim pojawię. Chociażby tylko po to, by dotrzymać  danej sobie obietnicy, lub z samego sentymentu. Pojechałam oczywiście także dla świetnej muzyki, jaką tych trzech panów tworzy.